Sobota, 28.08
Dziś wybieramy się na wycieczkę samochodową po wyspie. Zamówiliśmy ją sobie wczoraj w pensjonacie u Nikity - najpopularniejszym ośrodku wypoczynkowym w Khujir. Jedziemy uazem podobnym do tego, jakim podróżowaliśmy po Mongolii. Razem z nami jedzie w samochodzie czwórka Hiszpanów. Robią głośne "uooo" i "uaaaa", gdy samochód podskakuje na wybojach - dla nas nic w tych podskokach niezwykłego... Prosto stąd Hiszpanie wybierają się do Mongolii, toteż dajemy im kilka wskazówek.
Po drodze zatrzymujemy się w punktach widokowych - to w wiosce, gdzie zesłańcy trudnili się rybołóstwem, to w miejscu, skąd widać "twarz Bajkału", to przy skale życzeń, to w urokliwej rybackiej zatoczce. W połowie wycieczki nasz kierowca przygotowuje dla nas obiad - zupę "uchę" z omułem, tutejszy specjał.
Dzień jest ciepły. Pomimo chmur przyozdabiających niebo, jest sporo słońca i wody Bajkału przybierają piękne kolory. Bajkał jest majestatyczny i tajemniczy, w naszej jednak subiektywnej ocenie, jezioro Khovsgol ma więcej uroku i kryje w sobie więcej piękna.
Wieczorem wybieram się do Muhameda kupić ryby na powrót do Polski. Muhamed do dwóch, które kupuję, dorzuca od serca trzecią gratis (chucha na nie z życzeniem szczęśliwej podróży) i jeszcze zaprasza mnie na swój koszt na omuła na ciepło i piwo.
Wracając, idę na spacer do skały Szamanki. Krajobraz cudnie się prezentuje w blasku zachodzącego słońca. Tuż przy skałach grupka osób trenuje z instruktorem tai-chi. Choć może to nie tai-chi, a jakiś szamański rytuał...? To święte miejsce w tradycji szmanistycznej. Tu odprawiane są obrzędy szamańskie podczas odbywających się na wyspie zjazdów szamanów z całego świata. Uważa się, że skała posiada wielką moc. Rzekomo z powodu energii, która zeń emanuje, zakazane jest, aby w jej pobliżu przebywały dzieci.
To już przedostatni dzień naszej wyprawy. Pobyt nad Bajkałem stanowi idealne domknięcie podróży po miesięcznym pobycie w Mongolii. Wycisza przed powrotem do zostawionej kilka tysięcy kilometrów stąd codzienności. Niemniej im bliżej powrotu do domu, tym częściej pojawiają się tęsknoty...
Walczę od wczoraj z przeziębieniem. Kolejno tu się rozchorowujemy - wpierw Wiesiek, potem ja, Roman i Aga.
Wieczorem wybieramy się z Romkiem na koncert muzyki etnicznej. Koncert odbywa się w gerze. Płonie w środku ognisko, a zespół złożony z trzech osób gra na różnych folkowych instrumentach i śpiewa. Momentami ich muzyka przypomina tę, którą można usłyszeć na ulicach w wykonaniu Indian, momentami brzmi szamańsko...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz