czwartek

Dzień Trzeci - Wędzony omuł, cedrowa szyszka i drzewko szczęścia

Niedziela, 25.07

Dopiero na poniedziałek wieczorem wykupione mamy miejsca w pociągu do miejscowości przygranicznej, po dłuższych dysputach decydujemy się więc jechać dziś na 2 dni nad Bajkał. Co cięższe i zbędne wypakowujemy z plecaków i zostawiamy w mieszkaniu, planując wrócić tu jutro przed odjazdem. Jedziemy marszrutką do Listwianki - nadbajkalskiej miejscowości turystycznej położonej w najbliższej odleglości od Irkucka. Miejscowość jest maleńka i po prawdzie mało ciekawa. Ani tafla Bajkału, ani piękna tego dnia pogoda nie są w stanie wydobyć dla naszych oczu jej uroku. Najbardziej sympatycznym miejscem jest tutaj targ pełen zapachu wędzonego omuła. Zakupujemy tam tegoż i zajadamy się nim siedząc na wąskim skrawku kamienistej plaży przy brzegu jeziora. Ach, jaki ten omuł jest pyszny! Z Wiesławem kupujemy też od chłopców stojących z małym straganem przed wejściem na targowisko cedrową szyszkę "na ciepło". Odłubywane z niej nasiona smakują podobnie do ziaren słonecznika. Zanim uciekniemy stąd wodolotem, wybieramy się w kilka osób na pobliskie wzgórze, popatrzeć na Bajkał z wysoka.
Wodolot mknie tak szybko, że trudno wystać na pokładzie dłużej niż kilka minut - wiatr niemal zwiewa do jeziora. Podróż trwa krótko i zanim zdążymy się nią nacieszyć, już jesteśmy w położonej 20km od Listwianki miejscowości Bolszyje Koty. Ta przytulona do Bajkału wioska jest pełna czaru. Drewniane domki i bliskość lasów tworzą przyjemne oku i sercu otoczenie. Rozbijamy nasze namioty tuż nad brzegiem jeziora. Ledwo je rozstawiliśmy, zjawiają sie przy nas dwaj chłopcy, na oko w wieku 11-13lat. Właściwie wszyscy poza mną w naszej ekipie znają rosyjski, więc z chłopcami szybko nawiązuje się rozmowa. Chcą nas oprowadzić po miejscowości. Tu knajpka, tu sklepik, a tam na górze jest "drzewko szczęścia", pod którym, z tego co mówią chłopcy, ludzie zostawiają pieniądze i schadzają się zakochani. Zaintrygowani, dajemy się im poprowadzić w to miejsce. Idziemy pod górę przez piękny sosnowo-modrzewiowy las. Tajga stanowi największe bogactwo tego regionu. Syci powietrze i ozdabia krajobraz. Po blisko półgodzinnym spacerze docieramy na szczyt wzniesienia, z którego otwiera się piękny widok na Bajkał i wioskę. Jeden z chłopców pokazuje nam swój dom - okazuje się, że to jeden z najbogaciej wyglądających budynków w całej okolicy. Gdy później chcemy kupić chłopcom w lokalnej knajpce czekoladę w podziękowaniu za przewodnicką przysługę, właścicielka knajpki, jak się okazuje jednego z nich mama, przegania ich, do nas zakrzykując, że niczego im nie potrzeba. Jest tu i drzewko sczczęścia - młode drzewo obwieszone wstążkami i kawałkami szmatek symbolizującymi intencje zanoszone do duchów natury czy innych bóstw. Jakiś czas później, kierowca, z którym jedziemy, objaśnia nam, że Rosjanie, nawet jeśli wyznają prawosławie, składają ofiary w takich jak to miejscach duchom czy bóstwom czczonym w innych tradycjach religijnych, bo świat dziś jest taki, że warto zapewnić sobie przychylność każdego boga. Schodząc na dół z góry, zabieramy ze sobą uschnięte gałęzie i konary na ognisko. Kilka jest tak długich i mocnych, że aby je połamać na nadające się do spalenia kawałki, Romek z Bartkiem tworzą pomysłową machinerię z wykorzystaniem leżącego na brzegu złomu. Gdy rozpalamy ognisko, pojawia się obok nas grupka Polaków. Zorganizowali sobie męski wypad nad Bajkał, są tu jednak od czterech dni i już tak znużeni, i tak wypłukani z pieniędzy, że decydują się na kolejny tydzień wyprawić stąd do Mongolii. Pytają nas o to, jak zamierzamy tam dotrzeć i co zamierzamy tam robić. Mają ze sobą namioty, lecz wynajmują pensjonat za cenę 500 rubli/osoba. Skarżą się na tutejsze ceny. My żywimy się prowiantem przywiezionym jeszcze z Polski, a namioty postawiliśmy za darmo, więc nie uświadczamy jeszcze tak dotkliwie drożyzny na ziemi rosyjskiej.
Dzień był bardzo ładny i ciepły, wraz z zapadającym zmierzchem robi się jednak coraz chłodniej. Ogrzewamy się przy ognisku. Komary są, lecz nie dają się zanadto we znaki. Mamy ze sobą środek zawierający najwyższe z możliwych stężenie odstraszającego tych dokuczliwych krwiopijców specyfiku, rzadko jest jednak w czasie wyprawy sposobność, by jego moc wypróbować. Jest dzień przed pełnią i krągła tarcza księżyca zawieszona nad Bajkałem rozjaśnia otoczenie miękkim światłem. Roman czuwa przy ognisku blisko do drugiej w nocy. Wiem, bo zmarznięta budzę się w środku nocy i wychodzę ogrzać się przy dopalającym się ogniu. To jedna z najzimniejszych nocy w ciągu całej podróży.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz