Po drodze zatrzymujemy się w punktach widokowych - to w wiosce, gdzie zesłańcy trudnili się rybołóstwem, to w miejscu, skąd widać "twarz Bajkału", to przy skale życzeń, to w urokliwej rybackiej zatoczce.
Dzień jest ciepły. Pomimo chmur przyozdabiających niebo, jest sporo słońca i wody Bajkału przybierają piękne kolory. Bajkał jest majestatyczny i tajemniczy, w naszej jednak subiektywnej ocenie, jezioro Khovsgol ma więcej uroku i kryje w sobie więcej piękna.
Wieczorem wybieram się do Muhameda kupić ryby na powrót do Polski. Muhamed do dwóch, które kupuję, dorzuca od serca trzecią gratis (chucha na nie z życzeniem szczęśliwej podróży) i jeszcze zaprasza mnie na swój koszt na omuła na ciepło i piwo.
Wracając, idę na spacer do skały Szamanki. Krajobraz cudnie się prezentuje w blasku zachodzącego słońca. Tuż przy skałach grupka osób trenuje z instruktorem tai-chi.
To już przedostatni dzień naszej wyprawy. Pobyt nad Bajkałem stanowi idealne domknięcie podróży po miesięcznym pobycie w Mongolii. Wycisza przed powrotem do zostawionej kilka tysięcy kilometrów stąd codzienności. Niemniej im bliżej powrotu do domu, tym częściej pojawiają się tęsknoty...
Walczę od wczoraj z przeziębieniem. Kolejno tu się rozchorowujemy - wpierw Wiesiek, potem ja, Roman i Aga.
Wieczorem wybieramy się z Romkiem na koncert muzyki etnicznej. Koncert odbywa się w gerze. Płonie w środku ognisko, a zespół złożony z trzech osób gra na różnych folkowych instrumentach i śpiewa. Momentami ich muzyka przypomina tę, którą można usłyszeć na ulicach w wykonaniu Indian, momentami brzmi szamańsko...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz