piątek

Dzień Trzydziesty Trzeci - Bajerlaa i Bajertai

Wtorek, 24.08

Rano dziewczyna z recepcji zamawia dla nas taksi do granicy. Przyjeżdżają po nas dwa samochody. Umówieni jesteśmy na 25000TG/osoba czyli 75000TG/samochód - tak przynajmniej rozumiemy ustalenia. Wsiadamy i jedziemy. Na jednej ze stacji benzynowych czekamy aż kilkanaście minut na drugi samochód. Za nami 1/3 drogi. Gdy dojeżdżają, pytamy, skąd takie opóźnienie. Okazuje się, że prowadzili długie dysputy z kierowcą, gdyż on oczekuje od nas, że zapłacimy 100000TG - owszem 25000TG za osobę, ale w znaczeniu każdego miejsca dla pasażera w samochodzie, a są cztery. Wynikło nieporozumienie. Nie zgadzamy się na podniesienie ceny, co niezbyt się kierowcom podoba. Gdy już jedziemy, dzwoni ktoś do kierowcy i prosi o możliwość rozmawiania z kimś z nas. Ja przejmuję słuchawkę, ale osoba po drugiej stronie mówi po rosyjsku, więc przekazuję ją Romkowi. Rozmowa jest długa, ale bez efektu dla rozmówcy Romana. Pozostajemy przy tym, że zamawiając taksówkę, przystaliśmy na inny koszt przejazdu. W Darchan dobieramy jeszcze jednego pasażera, aby taksiarze wyszli na swoje.
Źegnamy się z zielonymi przestrzeniami stepu. Otwierały nas na doświadczenie wolności i spokoju i uczyły gościnności. Zostawią we mnie trwały ślad...
Przy granicy przesiadamy się do busika, którym Rosjanka przewozi przez granicę handlarki. Płacimy jej po 200rubli/osoba. Gdy już jesteśmy za drugim punktem kontroli granicznej, przypominamy sobie z Romkiem o obrazkach kupionych na placu Suche Batora i szpiczatej czapce mongolskiej, które zostawiliśmy na półeczce za tylnym siedzeniem w taksówce. No to pamiątki przepadły. Nasza Rosjanka dzwoni jeszcze do swoich znajomych, podając im numery rejestracyjne taksówki, by sprawdziły czy może są i jeśli tak, aby je odebrały, ale interwencja jest mało skuteczna.
W Kiachcie bierzemy taksi do Naushek. I znów przed nami kręta wyboista droga przez tajgę i kierowcy, dla których normą jest przemierzanie jej z prędkością 120km/h. Nasz kierowca jest rodowitym Ormianinem. Ponieważ Romek był kilka lat temu w Armenii, rozmawiają o Erewaniu i Araracie. Mimo przyjaznej atmosfery, nasza prośba o zmniejszenie prędkości, niemal kierowcę uraża. Najwyraźniej odbiera ją jako podważenie zaufania w jego umiejętności...
Na dworcu w Naushkach próbujemy dowiedziec się czegoś o pociągach do Ulan Ude. Pani w kasie zatrzaskuje nam jednak okienko przed nosem w odpowiedzi na nasze pytanie i udaje, że nas nie widzi. Od jednej z dziewczyn pracujących na dworcu dowiadujemy się, że w pobliżu mieszka gość, który może nas zabrać do Ulan Ude swoim samochodem. Na naszą prośbę dzwoni do niego i gość przyjeżdża. Ogląda nasze plecaki, ocenia, że się pomieszczą w jego mini-vanie, a że są ciężkie, wycenia nam przejazd na 9000 rubli. Z ceny nie chce zejść ani o kopiejkę. Drogo, ale za bardzo nie mamy wyboru, jeśli chcemy się na miejscu znaleźć jeszcze dziś wieczór. Decydujemy się jechac. Ledwo ujeżdżamy kilka kilometrów, zatrzymuje nas patrol policyjny i panowie w mundurach sprawdzają nasze paszporty. Wszystko ok, więc jedziemy dalej. Droga prowadzi przez tajgę. Jesteśmy głodni i prosimy o możliwość zatrzymania się gdzieś na obiad. Najbliższa sposobność, by się zatrzymać, mimo zapewnień kierowcy na początku, że niedaleko, jest po jakichś 100 ujechanych kilometrach. Stajemy w miejscowości tworzonej przez drewniane ubogie chatki z ukwieconymi ogródkami. W jednej z nich jest knajpa z jedzeniem.
Czas podróży mija nam na rozmowach. Wasyl, nasz kierowca, jest bardzo wesołym i rozgadanym facetem. Przyjemnie się jedzie w jego towarzystwie. Pracował swego czasu w Mongolii. Mówi, ze kompletnie nie rozumie braku pomyślunku ekonimicznego Mongołów i krytykuje ich zacofanie. Ja z kolei życzę Mongołom, aby jak najdłużej udało im się zachować własną receptę na szczęście i uchronić się przed próbami uszczęśliwiania ich przez zachodnią cywilizację...
Zatrzymujemy się w Iwogińsku pod budynkiem, który niegdyś był pensjonatem. Pensjonatu jednak już dziś tu nie ma i jak się dowiadujemy, w całym Iwoginsku nie znajdziemy żadnej gostinicy. Jedziemy więc kolejne kilkanaście kilometrów do Ulan Ude. Zajeżdżamy do pierwszego przydrożnego motelu. Wasyl załatwia nam tu pokój w niewysokiej cenie i pomaga w umówieniu na jutrzejszy poranek taksówki do Iwogińska - chcemy odwiedzić w tamtejszym klasztorze buddyjskim pewnego Lamę.

Info praktyczne:
taksi przez granicę: 200 rubli/osoba,
taksi z grancy do Naushek: 200 rubli/osoba

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz